17 August 2012

I'm back.

Wróciłam. Po prawie dwóch tygodniach nieobecności, jestem. Jestem i obiecuję, że posty będą już dodawane systematycznie. Wiem, że miałam dodać coś w przeciągu ostatnich dwóch tygodni, bo lapek był cały czas ze mną, no ale jakoś tak wyszło kurde, że weny nie było czy w sumie sama nie wiem czego. 

13 dni wypoczynku zleciało tak szybko, że nawet sama nie wiem kiedy. Wróciłam wczoraj, a czuję jakby to było wieki temu. Powrót po tylu dniach był naprawdę dziwny. Pewnie każdy z Was tak ma. Wszystko niby powinno być w porządku, bo przecież wracamy do tego jedynego, najbezpieczniejszego dla nas miejsca na ziemi, a jednak coś jest nie tak. Ten dziwny stan nie trwa zbyt długo; pierwszą godzinę, może dwie czy trzy. Potem jest już dobrze. Na szczęście. Ale przecież to w ogóle tak być nie powinno. I dlaczego tak się dzieje... God only knows.

Kładąc się wczoraj spać do łóżka poczułam jednak, że jestem w domu. W swoim domu. Z najlepszą rodziną pod słońcem i z psem. Cudowne uczucie.
Dzisiaj po przebudzeniu doszło do mnie już całkowicie, że to jest właśnie to. Nie żaden domek letniskowy, nie tost czy zupka z rana, nie pusta lodówka (przez ostatnie 2/3 dni), nie 'surfing' w łazience, nie całodobowy burdel w pokoju, nie ciężki poranek i następne pół dnia, nie nieprzespana noc. Tylko moje miejsce.

Rozpakowywanie nie trwało zbyt długo. Na pewno krócej niż same przygotowania do wyjazdu. 3/4 ciuchów do prania, reszta do szafy. Kosmetyki poukładać na półkach, naszyjniki pozawieszać na haki, buty schować, śmieci powyrzucać i to tyle. Poszło dość szybko. I całe szczęście, bo od razu po tym pobiegłam do kuchni i (tylko o tym marzyłam!) zjadłam dwa schabowe. :D Robota mojej mamy. No mniam! Licząc każdy grosz przez ostatnie 2 dni tylko mogłyśmy śnić o frytkach, nuggets'ach czy innych tego typu rzeczach. Pokażę Wam później nawet rachunki ze spożywczych sklepów: 1-wszy i 12-sty dzień. Różnica diametralna.

Podsumowując dzisiejszy post mogę jedynie jeszcze raz podziękować dziewczynom za te wspólnie spędzone kilkanaście dni i głośno wykrzyczeć: Było NAJLEPIEJ!!! 

I to chyba na tyle dziś. Trochę rozkim, jutro wrzucę post kosmetyczny, a za kilka dni jak dostanę wszystkie zdjęcia z wyjazdu to zrobię przegląd i pokażę Wam co nieco. Oczywiście tylko taką małą cząstkę tego jak spędziłam te kilkanaście dni, bo wierzcie mi lub nie(ale lepiej wierzcie), większość zdjęć nie nadaje się do publikacji (po prostu nie chcielibyście ich widzieć). :) Jak to się mówi 'Co było w Vegas, zostaje z Vegas'. :) 

Zostawiam Was dziś ze zdjęciem w gór. Udało Nam się pojechać na jeden dzień do Karpacza. Ale o tym więcej pod zdjęciami, które wkrótce zamieszczę. :)



Z.

No comments:

Post a Comment